Jedni zabijają zwierzęta dla sportu np niektórzy myśliwi i wędkarze. Inni twierdzą, że zabijanie i jedzenie zwierząt jest niemoralne. Piszę nie dlatego, że chcę przedstawić kolejny ludzki pogląd, ale Boży pogląd na tę sprawę. Ponieważ pytasz "czy jest grzechem", a jedynie Bóg decyduje o tym co jest dobre, a co złe. 2. Marzenia - to świadome i dobrowolne zatrzymywanie się z upodobaniem na wyobrażeniach nieczystych rzeczy >(obrazów, czynów), bez chęci czynienia ich. Jest to grzech ciężki. 3. Pragnienia - to chęć, pożądanie popełnienia nieczystości. Także jest grzechem ciężkim, a jego złość zależy od tego, >czego się pragnie. Czy chwalenie pracowników demoralizuje? redakcja. 4 kwietnia 2017. Często w pytaniach, które otrzymuję do klientów pojawia się temat właściwego doceniania pracowników za dobrze wykonaną pracę. Czy to robić? A jeśli tak, to w jaki sposób, żeby taka pochwała nie była powierzchowna? PRZECIW 10 PRZYKAZANIOM BOŻYM. (Rachunek sumienia w nawiązaniu do Dekalogu) 1. Motto: Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, Bóg, jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. (1 J 1, 10.9) GRZECHY PRZECIW 10 PRZYKAZANIOM Witam. Mam ważne pytanie. Proszę o odp, bo sam już nie wiem, czy to jest złe czy dobre. Czy myśli o seksie, wyobrażenia o tym, jak uprawiam seks z jakąś kobietą, całuję się, obejmuje są grzechem? Słyszałem opinie, że to jest normalne, Bóg stworzył mnie jako mężczyznę i jest to naturalne. Czy jest to grzech? Jeśli czyn wynika z zamiaru podniecenia erotycznego poza aktem małżeńskim, to jest grzeszny. Taki zamiar stanowi ciężką materię grzechu. Ciężar grzechu zależy od spełnienia także dwóch innych warunków, mianowicie świadomości i własnowolności. Spełnienie takiego aktu, czyli zakończenie wylaniem nasienia nie jest istotne dla Grzech i tak trzeba wyznać. Należy pamiętać, że każdy grzech ciężki niewyznany na spowiedzi – przez zapomnienie lub w związku z niemożliwością moralną w tzw. dobrej wierze – jest odpuszczany raz na zawsze, ale jedynie ubocznie (łac. indirecte). Ponieważ zaś prawo kanoniczne domaga się stanowczo i jednoznacznie, by każdy Grzechem jest nie tylko konkretny czyn będący występkiem przeciwko miłości Boga. Można go popełnić także przez zaniedbanie, wypowiedziane słowo, a nawet myśl, która zagnieździ się w głowie. Dowiedz się, jakie są rodzaje grzechów, co jest grzechem, a co nie, i co to jest grzech ciężki. Fragment mozaiki z w cerkwi Kirowograd Samo pojawianie się nieczystych myśli nie jest grzechem, lecz nie należy się im poddawać. Kobieta i mężczyzna w białym małżeństwie mogą natomiast okazywać sobie czułość w sposób pozbawiony zabarwienia seksualnego. Dopuszczalne są np. pocałunki czy pełen miłości dotyk, z poszanowaniem granic drugiej osoby. To język, który nie pojawi się w telewizji i mediach. W USA “słowo na n” (nigger – czarnuch – przyp. red.), które kiedyś znajdowało się w tytule popularnej książki Agathy Christie, czy w wierszyku dla dzieci, obecnie jest tabu ponieważ jest symbolem rasizmu i bolesnej historii niewolnictwa i cierpienia afroamerykanów. 9IVBCf. Chwalenie się uchodzi za zachowanie w bardzo złym stylu. Coś w sam raz dla ludzi z kompleksami, dorobkiewiczów, pustaków kochających robić szum wokół siebie, no bo jeśli jesteś w czymś naprawdę dobra, inni sami to zauważą i sami cię pochwalą. Nie musisz ich w tym wyręczać, to po prostu niegrzeczne. Ale w sumie dlaczego?Można zrzucić winę na biednego Jana Brzechwę, ale on raczej tylko zgrabnie opisał to, co większość i tak myśli, bez czytania wierszy. Unikamy chwalenia się, ponieważ odbierane jest ono jako chęć wywyższenia się cudzym kosztem. Wolimy się umniejszać, w nadziei, że ktoś gorąco zaprzeczy i obdarzy komplementem, to wydaje się naturalniejsze. Życie jednak pokazuje, że skromność nie zawsze nie jestem warta uwagiCzyż słuchanie komplementów nie jest miłe? Ależ bardzo! Wiele rzeczy robimy właśnie po to, by ktoś nas docenił i pochwalił, gdy jednak faktycznie tak się dzieje, nagle czujemy się nieswojo. Ileż to razy kobiety czuły się zażenowane, słuchając zasłużonych komplementów, jak gdyby ktoś chciał tymi słowami zrobić przykrość, a nie wyglądasz! A gdzie tam, zobacz jaki tyłek, zresztą kiecka gdzieś z dna szafy. Awansowałaś? Gratuluję! Weź daj spokój, nic wielkiego, szef miał dobry humor, to mi się udało. Ale piękne ozdoby masz na oknach! E tam, takie tam drapaki, zgapiłam z wielki kłopot, by na miłe słowa odpowiedzieć po prostu z uśmiechem ‘dziękuję’. Nie, osoba chwalona czuje się komplementów niegodna, machnie ręką, no bez przesady, to nic takiego, nie ma o czym mówić. Jeszcze trudniej jest wypowiedzieć miłe słowa o sobie samej. Powiedzieć na spotkaniu z przyjaciółkami – ależ wyszło mi fantastyczne ciasto, no musicie spróbować. Albo – dzisiaj w robocie wpadłam na genialny pomysł, nawet szef był pod wrażeniem. No bo po co to mówić? Że ciasto dobre, koleżanki same się przekonają, przecież jest na stole, zaraz wezmą i spróbują. Dobry dzień w pracy? Gościom może też coś fajnego wyszło, ale czy trąbią o tym publicznie? Nie, więc i ja nie co w tym złego, że na głos się powie o czymś, z czego jest się dumną? Może nic, lecz chwalenie się wciąż traktowane jest jako poważna wada. Zwłaszcza w wydaniu kobiecym. Dziewczynki uczy się, że mają być skromne, a uległość to jedna z najważniejszych zalet, i dlatego dorosłe kobiety nie potrafią mówić o swoich atutach, wstydzą się tego, boją się, że wyjdą na agresywne, niekobiece, niesympatyczne. Bądź tak bardzo chcą zerwać z wizerunkiem nieśmiałej kobietki, że przeginają w drugą stronę, uważają, że wszystko wiedzą i robią najlepiej, a reszta świata może im niech inni zobacząPokutuje zasada, że jeśli jest za co pochwalić, to ludzie na pewno to zrobią. Nie musisz mówić, że radzisz sobie w pracy, inni to widzą. Rodzina wie, że dbasz o porządek. To żadna tajemnica, że grasz w siatkówkę, składasz origami, zwiedzałaś Machu Picchu, nie trzeba tego rozgłaszać całemu światu. A co jeśli ktoś tych atutów mimo wszystko nie dostrzega? Cóż, najwyraźniej te osiągnięcia nie są tak wspaniałe, jak ci się może jest na odwrót, osiągnięcia wspaniałe są, tylko inni to ignorują? W takim razie dobrze by było ich uświadomić. Ale jak? I tu leży pies pogrzebany, bo to nie tyle chwalenie się jest złe, ile wykonanie i ‘wrażenia artystyczne’. Łatwo stać się arogancką samochwałą, jak w wierszyku Brzechwy – pochwalnych słów jest za dużo, są przejaskrawione, w dodatku powtarzane dziesiątki razy. Schowane pod płaszczykiem ‘nieszczęścia’ (och, to już dziesiąty facet dzisiaj mnie podrywał, nie wiedziałam, że z tymi obcisłymi dżinsami będzie tyle kłopotu), co drażni podwójnie, bo mamy jeszcze na dokładkę hipokryzję i zwykłe dopraszanie się o też przechwałki na wyrost, które brzmią raczej jak opowiadanie o wymyślonej, idealnej wersji siebie, a nie tej prawdziwej, zupełnie jak w opowieściach o taaaaakiej rybie, która z każdą kolejną imprezą zyskuje dodatkowe centymetry – a w chwaleniu się powinno przecież chodzić o podkreślenie faktów, nie lepsza od was!Największym grzechem jest jednak to, że chwaląc siebie, umniejsza się innych, wręcz się ich poniża. To bardziej podkreślanie swojej przewagi nad resztą niż duma z własnych osiągnięć. Wysyłanie komunikatu – wy byście tak nie dali rady. Pobiłam was, cieniasy! Widzicie, zawzięłam się i schudłam, nie to co te grube loszki, leniwe i bez silnej woli. Tak, udało mi się, a ty co, nie wiedziałaś, że tak można? Zamiast – okazałam się najlepsza, zrealizowałam swój plan, wytrwałam, nie dałam się słabościom. Bez wtrętów o marności konkurentów, bez przedstawiania ich jako patałachów, nieudaczników i frajerów. Takie stawianie sprawy raczej nie wzbudzi sympatii, zresztą, to poniekąd umniejsza własny sukces, bo skoro oni tacy beznadziejni, to żadna sztuka z nimi chwaleniu trzeba po prostu unikać gwiazdorzenia, popisywania się, wytykania reszcie ich niedostatków, traktowania z góry. Naprawdę można się promować z klasą, zyskując uznanie otoczenia, a nie pełne niechęci spojrzenia. Niestety, nauka tej sztuki jest mało popularna, dlatego wychodzi, jak ludzi bardziej się przechwala niż chwali. Wspomina o czymś, by towarzystwu utrzeć nosa, pokazać, jak bardzo się wyróżnia z tej godnej pożałowania szarej masy. I trudno się wtedy dziwić niechęci do samochwał, bo nikt nie lubi czuć się gorszy. Wolimy, gdy czyjeś słowa stają się inspiracją, zachętą do odważniejszego działania, gdy zaś ktoś pokazuje, że inni to dla niego jedynie tło bez wartości, które ma bić oklaski lepszym od siebie, budzi to zrozumiały jest też brak wyczucia. Bo to mało taktowne przez trzy godziny nawijać o podwyżce i nowym super stanowisku, gdy koleżanka tydzień temu wyleciała z pracy i chwyta się dorywczych, mało ambitnych zajęć. Mało sympatyczne, gdy kobiecie, która kolejny raz z rzędu poroniła, pokazuje się przez cały wieczór wszystkie zdjęcia własnych uroczych bobasków. Niezbyt fajne, rozpływać się z zachwytem nad narzeczonym serwującym każdego poranka naleśniki udekorowane serduszkami z czekolady, gdy przyjaciółka jest świeżo po zerwaniu zaręczyn. Czasami naprawdę lepiej się ugryźć w język, bo mówiąc o sobie kopie się leżącego, a to na pewno nie jest czyn godny tutaj jestem!Zniechęcane do chwalenia się nie umiemy tego robić również wtedy, gdy decyduje to o naszej przyszłości. To między innymi przez przesadną skromność gorzej radzimy sobie na rynku pracy, bo nie wiemy jak się zareklamować, unikamy ryzyka, rzadziej negocjujemy podwyżki oraz awanse. Boimy się, że nie jesteśmy wystarczająco dobre, ponieważ samoocenę uzależniamy od opinii środowiska, a ono nie zawsze nas docenia. Zwłaszcza w pracy, gdzie każdy skoncentrowany jest na własnej jednak przez lata się słyszało, że wystarczy poczekać, aż świat dostrzeże naszą wartość i wyciągnie życzliwą rękę, to strasznie ciężko wyjść przed szereg, by zademonstrować swoje atuty. A jak się ośmieszę? A jeśli nie mam racji? A może inni są jeszcze lepsi? Nie, bezpieczniej się nie wychylać, zamiast tego trzeba jeszcze ciężej popracować i upragniona chwała nadejdzie. Ona zaś często nie nadchodzi, bo jesteśmy w pracy, a nie utopijnym raju, gdzie dobro zawsze zwycięża. Dlatego górą są zwykle ci, którzy potrafią w umiejętny sposób podkreślić swoje zasługi i tu pojawiają się kolejne schody, bo nie zawsze wiadomo, kiedy wypada się pochwalić i co dokładnie należy powiedzieć – często próba autopromocji wygląda jak desperacka prośba o uznanie albo podszyta agresją litania wyrzutów, czemuż to nikt, do diabła, nie widzi, jak haruję. Brakuje konkretów i przekonania o słuszności własnych wpierw trzeba mieć się, czym pochwalić. Autopromocja tak źle się kojarzy, ponieważ coraz częściej to tylko efektowna sprzedaż małowartościowych rzeczy. Takie, brzydko mówiąc, g… w błyszczącym, złotym papierku. Widać to w reklamie, widać to także u ludzi – wystarczy ładna otoczka i właściwy dobór słów, kompetencje są mało istotne. Czcze ona mówi?Można to zmienić, chwaląc się wiarygodnie, bez fantazjowania i zabawy w mistrza fałszywego marketingu. Chwalenie się z umiarem i wyczuciem przynosi dużo większe profity niż pokorne czekanie w kącie, aż jacyś dobrzy ludzie odnajdą – dzięki temu kobiety wreszcie mogłyby pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia wiecznego niedocenienia, które nierzadko jest efektem właśnie tej przesadnej skromności i strachu przed łatką chwalipięty. Aczkolwiek ten strach nie jest tak zupełnie nieuzasadniony, bo co z tego, że elegancko zwrócimy uwagę na własne przymioty, jeśli druga strona zaraz dopatrzy się w tym najpodlejszych wiemy, jak się dobrze chwalić, nie wiemy też, jak na takie wypowiedzi reagować, nawet gdy nie ma w nich cienia bufonady. Po co ona to mówi? Chce mi dogryźć? Nierzadko bierzemy te słowa bardzo do siebie – aha, ona chwali się udanym projektem, pewnie chciała subtelnie wytknąć, że mnie szef objechał trzy tygodnie temu. Dla jednych chwalenie się jest czynnością niepotrzebną, czymś małostkowym, świadczącym o zarozumiałości. Zwykła chełpliwość. Ale drudzy ripostują – a niby czemu nie wolno mówić o sukcesach? One nie spadły z nieba. Milczeć, bo leniom jest przykro? Niech się wezmą za siebie, bo najwyraźniej to im doskwiera, że oni niczym nie mogą się pochwalić, i chcą by wszyscy zeszli do ich miernego kłuje w oczy, bo w wielu przypadkach po prostu wywołuje zazdrość, że ktoś się czegoś nauczył, zdobył się na odwagę, rozwinął w sobie pożądane zalety. I tu bardzo wiele zależy właśnie od odbioru, czy uzna się historię za inspirującą, czy obudzi ona potwora o zielonych oczach. Będzie się w stanie okazać szacunek do włożonej pracy? Czy może skwituje się to złośliwym ‘phi, też mi powód do dumy’? Upadek, śmierć, utrata, stracona szansa, rezygnacja… Różne terminy nasuwają się nam na myśl, kiedy rozważamy to zagadnienie: czym jest grzech? Dobrze jest je przemyśleć, ponieważ w Ewangelii według św. Jana czytamy, że jednym z zadań Ducha Świętego jest przekonanie świata o obecności grzechu. Wynika z tego, że grzech jest rzeczywistością ukrytą, która mimo swoich śmiercionośnych skutków, może zostać przeoczona lub uznana za nieistotną. Nie dopuśćmy do tego! Chociaż to dziwnie brzmi, świadomość własnej grzeszności jest wielką łaską. W jaki sposób? Świadomość ta nie pozwala zamieść naszego „duchowego pęknięcia” pod dywan, co spowodowałoby „rozdarcie” życia, które nie wiadomo jak „zszyć” czy naprawić. Jeśli oddaliliśmy się od Boga, powoduje to konkretne skutki. Nie byłoby więc miłe odczuwać ciągłe napięcie i nie wiedzieć, skąd się ono bierze. Katechizm Kościoła katolickiego mówi, że grzech jest „wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr”. To wytłumaczenie jest bardzo precyzyjne, ale nie trafia w sedno problemu. Brakuje w nim jednej, bardzo ważnej rzeczy. Bóg jest kimś, o kim nie powiemy, że na pewno „oddałby za nas życie”, lecz Tym, kto już to dawno zrobił. On, Wszechmogący Stwórca, znalazł najsubtelniejszy z możliwych sposobów, by pokazać, że jest zakochany w człowieku po uszy. On dokonał serii cudów i precyzyjnie zaplanował historię zbawienia, by uratować nas od duchowej zagłady. Wydaje się, że zrozumienie kim jest Bóg, to punkt wyjścia do tematu grzechu. Bez uczciwego rozważenia, co zrobił dla mnie Bóg, dalsze rozważania o grzechu nie mają sensu. Nie ujmując rzeczywistości naszej winy w kontekście relacji z kimś, kto jest „wpatrzony w nas jak w obrazek”, katechizmowe rozmyślania prowadzą tylko do rozumowego rozważenia przykazań. Co gorsza, w takiej sytuacji nie są one nawet prawidłowo odczytywane. Kiedy grzech nie jest analizowany w kontekście Osoby Boga, przykazania są automatycznie traktowane jako ograniczenie wolności człowieka. Dopiero, gdy uwierzymy w prawdę, że jesteśmy oczkiem w głowie Wszechmogącego, zaczynamy odkrywać, że przykazania są pomocą. One ułatwiają prawidłowe nakreślenie środowiska duchowego rozwoju i prowadzą do odkrycia tego, że grzech jest największą tragedią człowieka, ponieważ oddala go od kochającego Boga. Dla zobrazowania, jak bardzo ważne jest odczytywanie grzechu w kontekście miłości Boga, przypatrzmy się przypowieści o nielitościwym dłużniku. Zobaczmy, jak można ją dwojako odczytać. Gdy nie wchodzimy w uczucia bohaterów, widzimy króla, który rozlicza się ze swoimi dłużnikami, oraz jednego z nieszczęśników, o którym wiemy, że ma do oddania sumę przekraczającą jego możliwości finansowe. Kiedy dowiadujemy się o tym, że mimo beznadziejnej sytuacji, w jakiej się znajdował, z powodu dobroci króla jego dług zostaje mu darowany, odczuwamy, że miał wyjątkowe szczęście. Z kolei gdy czytamy o jego reakcji na prośbę dłużnika (czyli dłużnika zapożyczonego u pierwszego dłużnika), to myślimy, że zaistniałe wydarzenie nie jest aż takie złe. Co najwyżej stwierdzimy, że wypadałoby postąpić inaczej… Ograniczamy to do kwestii kultury i dobrego smaku. Na pewno nie ocenimy człowieka chcącego odebrać swoją własność jako kogoś złego. Nie ważne, że sam przed chwilą otrzymał ogromny prezent… Mówimy: co było, minęło, a teraz trzeba dalej prowadzić swoje interesy. Zupełnie inaczej spojrzymy na surowe potraktowanie tego drugiego dłużnika, gdy ocenimy jego dług z perspektywy fortuny, która została przebaczona temu pierwszemu. Zestawienie obu finansowych zobowiązań powoduje o wiele większy zgrzyt. Natomiast już zupełnie odmiennie odczytamy potraktowanie drugiego wierzyciela, jeśli postaramy się poczuć, jak musiał postrzegać brak litości swojego dłużnika (tego pierwszego) król. Na pewno poczuł się zraniony. On nadwyrężył swój autorytet i stracił mnóstwo pieniędzy dla kogoś, kto nie potrafi przebaczyć komuś drobnej sumy! Warto popatrzeć na kwestię grzechu właśnie od tej strony. Bóg nie tylko bardzo się napracował, aby uchronić naszą wolność. On uczynił znacznie więcej. Oddał swojego Syna, by nas uwolnić od grzechu. Dlatego, jeśli kolejny raz się zdecydujemy na grzech, to pokażemy, że nie zależy nam na Bogu. To jest właśnie sedno problemu! To wypowiedzenie miłości komuś, kto „staje na boskiej głowie”, by szukać sposobów i metod, aby nie naruszając naszej wolności, ustrzec nas od zła. Jak, wiedząc to wszystko, możemy odkładać nawrócenie? Gdy rozważamy kwestię grzechu, trzeba zapytać, skąd on się bierze? Święty Augustyn trafnie zauważa, że „grzech jest miłością siebie posuniętą aż do pogardy Boga”. Te słowa dają wiele do myślenia. Odwołują się do przykazania miłości Boga i bliźniego. Jeśli tę mądrość zestawimy z powyższymi przykazaniami, to od razu zauważymy, że osoba, która grzeszy, czyta je od tyłu. Tam miłość własnej osoby jest na końcu, a nie na początku formacyjnego procesu. Najpierw powinniśmy kochać Boga wszystkimi możliwymi sposobami, a potem bliźniego na wzór miłości, jaką mamy względem samych siebie. Okazuje się więc, że grzech jest odwróceniem porządku i postawieniem na szczycie siebie zamiast Pana Boga. W takiej sytuacji nie ma mowy o tym, byśmy zrealizowali podstawowe zadanie, jakie mamy do wypełnienia na ziemi – chwalenie Pana Boga. Grzech jest zatem sprzeniewierzeniem się temu, po co istniejemy. To z kolei pociąga za sobą kolejne konsekwencje. Jeśli jesteśmy zaślepieni grzechem i twierdzimy, że zamiast rozwijać naszą miłość do Boga, lepiej zainteresować się sobą, wybieramy niewłaściwy kierunek rozwoju. Używając obrazu, można by było powiedzieć, że to tak, jakby widelec chciał zasiąść do stołu na posiłek. Gdyby ktoś ożywił widelec, a ten nie zaakceptowałby tego, że jego miejsce jest w rękach człowieka, który z niego dobrze skorzysta i zje dzięki niemu obiad, pewnie chciałby usiąść na krześle, by zaczekać, aż ktoś poda do stołu. A przecież, po pierwsze, krzesło by było dla niego za duże, po drugie, widelec nie ma żołądka i ust, więc i tak nie skosztowałby żadnej z potraw. Podobnie jest z człowiekiem. Nawet gdyby ktoś miał boskie aspiracje, nie jest w stanie ich poprawnie zrealizować, ponieważ nie jest Wszechmogący. Co prawda zrobiłby wiele w zakresie swoich dążeń, ale i tak nie potrafiłby uczynić wszystkich rzeczy, które robi Bóg… No dobrze, ale może paść pytanie: „Skoro ja nie chcę być Bogiem, tylko chcę sobie spokojnie pożyć, według własnego planu – co jest w tym złego?”. Odpowiedź brzmi: nasze prawdziwe szczęście jest ukryte w Bogu. Obojętnie, czy się z tym zgadzamy, czy nie, On nas stworzył i prawdziwy pokój otrzymamy tylko w Nim, a nie poprzez chodzenie własnymi ścieżkami. „Grzech” to termin ściśle związany z Bogiem. Jeśli nie uznajemy Stwórcy za Tego, komu należy się cześć i chwała, możemy to słowo wyrzucić do „filozoficznego śmietnika”. Bez wiary w kochającego nas Boga, który ma najlepszy pomysł na szczęście, grzech będzie terminem bez pokrycia. Gdy już mniej więcej wiemy, czym jest grzech, trzeba przejść do głównego podziału grzechów. Katechizm Kościoła katolickiego mówi nam o grzechu śmiertelnym i powszednim. To rozróżnienie ukazuje najważniejszą rzeczywistość między Bogiem a człowiekiem. Jest nią więź miłości. To dzięki niej możliwa jest głębia duchowa człowieka. Dlatego warto wiedzieć, jak grzechy wpływają na to, co się dzieje między nami a Stwórcą. Grzech śmiertelny odwraca nas od Boga. Powoduje, że coś przesłania nam Tego, kogo powinniśmy kochać. Grzech powszechni natomiast nadszarpuje tę więź, chociaż całkowicie jej nie zrywa… Fragment książki pt. „Spowiedź. To naprawdę pomaga!” (Wydawnictwo SALWATOR) Książkę znajdziesz TUTAJ Autorstwa ks. Piotra Śliżewskiego Redaktora portalów: , , Kanał YouTube ks. Piotra b) Szkodliwe mówienie prawdy i tego, co niepotrzebne Mówienie prawdy zawsze musi być podporządkowane miłości. Grzeszy przeciwko ósmemu przykazaniu Bożemu ten, kto swoim mówieniem wyrządza szkodę, bo bez miłości i wbrew sprawiedliwości przekazuje prawdę. Do grzesznego mówienia prawdy zalicza się wyjawianie tajemnicy, obmowa, donosicielstwo, niepotrzebna krytyka. Grzeszy mową również ten, kto posługuje się kpiną i ironią, kto ośmiesza bliźnich, odnosi się do nich wulgarnie, skłania do zła pochlebstwami, kto lekkomyślnie coś przyrzeka, a potem tego nie spełnia. Niemoralne jest również samochwalstwo, zabieranie komuś czasu swoim niepotrzebnym mówieniem, a także niezachowywanie ciszy w pewnych okolicznościach. Zastanowimy się obecnie nad wymienionymi zagadnieniami oraz nad niebezpieczeństwami, na jakie naraża gadulstwo. - Ujawnianie tajemnicy Tajemnica należy do tych prawd, które nie powinny być wyjawiane. Dobro człowieka i dobro wspólne wymaga zachowania niektórych prawd wyłącznie dla siebie. "Prawo do ujawniania prawdy nie jest bezwarunkowe. Każdy powinien dostosowywać swoje życie do ewangelicznej zasady miłości braterskiej. W konkretnych sytuacjach wymaga ona rozstrzygnięcia, czy należy ujawniać prawdę temu, kto jej żąda, czy nie." (KKK 2488) „Prawdomówność zachowuje złoty środek między tym, co powinno być wyjawione, a sekretem, który powinien być zachowany; prowadzi ona do uczciwości i dyskrecji”. (KKK 2469) "Miłość i poszanowanie prawdy powinny kierować odpowiedzią na każdą prośbę o informację lub ujawnienie prawdy. Dobro i bezpieczeństwo drugiego człowieka, poszanowanie życia prywatnego, dobro wspólne są wystarczającymi powodami do przemilczenia tego, co nie powinno być znane, lub do dyskrecji. Obowiązek unikania zgorszenia nakazuje często ścisłą dyskrecję. Nikt nie jest zobowiązany do ujawniania prawdy temu, kto nie ma prawa jej znać (Syr 27,16; Prz 25,9-10)." (KKK 2489) Sprawiedliwość i miłość nakazuje dochowanie tajemnicy. „Tajemnice zawodowe, do których są zobowiązani na przykład politycy, wojskowi, lekarze, prawnicy, lub zwierzenia przekazane w tajemnicy powinny być zachowane.” (KKK 2491) Lekarz mógłby np. zniesławić pacjenta, opowiadając, że leczy się na chorobę weneryczną. Tylko możliwość uniknięcia wielkiego zła lub krzywdy może zwolnić od obowiązku zachowania tajemnicy. Jest tak dlatego, ponieważ dochowywanie tajemnicy ma na celu dobro. Jeśli więc w niektórych wypadkach zamiast dobra mogłoby powstać zło, wówczas tajemnica nie obowiązuje. Mówi o tym Katechizm następująco: „Wyjątkiem są szczególne przypadki, gdy zachowanie tajemnicy mogłoby przynieść temu, kto ją powierza, temu, komu ją powierzono, lub osobie trzeciej bardzo poważne szkody, których można by uniknąć jedynie przez ujawnienie prawdy. Informacje prywatne, przynoszące szkodę drugiemu człowiekowi, nawet jeśli nie zostały powierzone w tajemnicy, nie mogą być ujawniane bez poważnej i proporcjonalnej przyczyny." (KKK 2491) Nigdy natomiast nie wolno kapłanowi ujawniać grzechów, o których dowiedział się od spowiadającego się człowieka. „Tajemnica sakramentu pojednania jest święta i nie może być zdradzona pod żadnym pretekstem. ‘Tajemnica sakramentalna jest nienaruszalna; dlatego nie wolno spowiednikowi słowami lub w jakikolwiek inny sposób i dla jakiejkolwiek przyczyny w czymkolwiek zdradzić penitenta.’ (KPK, kan. 983, §1)”. (KKK 2490) Niektórzy ludzie nie potrafią jednak utrzymywać tajemnicy i o czymkolwiek się dowiedzą, przekazują to innym osobom. Co może być powodem łamania tajemnicy? Do zdrady tajemnicy może skłonić chęć dokuczania komuś, zadania cierpienia lub zemszczenia się na kimś, np. ktoś w brutalny sposób mówi dziecku, że ci, których uważa za ojca i matkę, nie są jego rodzicami, gdyż jest ich synem adoptowanym; albo w czasie wojny, ktoś chce się zemścić na znajomym dowódcy i podaje wrogowi położenie jego oddziału. Innymi powodami zdradzania tajemnicy może być chęć zysku, np. ktoś za pieniądze udostępnia tajne dokumenty. Również próżność rozmiłowana w zwracaniu uwagi na siebie przez opowiadanie rzeczy nadzwyczajnych – do których należą też tajemnice – rodzi nieumiejętność milczenia nawet wówczas, gdy to konieczne. Modlitwa Panie Jezu! Pomagaj nam dochowywać tajemnicy. Naucz nas szanować zwierzenia ludzi, ich problemy i trudności. Daj nam zrozumieć, że wyjawianie cudzych spraw osobistych, które - jak wielki swój skarb - ktoś nam zaofiarował, może komuś sprawić wielką przykrość. Pomóż nam pamiętać o tym, że łamanie tajemnicy zawodowej także może przynosić wielkie szkody. Umocnij nas, aby ani chęć wzbudzenia sensacji, ani pragnienie przekazywania atrakcyjnych wiadomości, ani chęć zysku nie skłoniły nas do wyjawiania tajemnic. Pomóż nam, Jezu, zawsze odznaczać się dyskrecją w słowach. Strzeż nas przed tym, byśmy swoim mówieniem nie sprawili komuś przykrości, naruszając przez to przykazanie miłości. Amen. - Obmowa Inną formą grzesznego wyjawiania prawdy jest obmowa. Polega ona na ujawnianiu – bez obiektywnie ważnej przyczyny – wad i błędów drugiego człowieka osobom, które o tym nie wiedzą (por. KKK 2477, Syr 21,28). Obmowa różni się od oszczerstwa, ponieważ polega na odkrywaniu przed bliźnimi kompromitujących, lecz prawdziwych wad, grzechów itp. podczas gdy oszczerstwo jest przypisywaniem złych cech bliźniemu, np. gdy o abstynencie nie używającym nigdy alkoholu ktoś mówi, że jest pijakiem. Tak więc nie tylko kłamliwe oskarżanie innych jest sprzeczne z miłością. Również obmowa – która jest mówieniem prawdy – narusza przykazanie miłości bliźniego, ponieważ godzi w naturalne prawo człowieka do czci, do dobrego imienia i szacunku (por. KKK 2479). „Poszanowanie dobrego imienia osób zabrania jakiegokolwiek niesprawiedliwego czynu lub słowa, które mogłyby wyrządzić im krzywdę (KPK, kan. 220).” (KKK 2477). Ogromna odpowiedzialność spoczywa na osobach odpowiedzialnych za środki masowego przekazu, gdyż przez publiczną obmowę lub oszczerstwo można wyrządzić komuś wielką krzywdę. „Każdy powinien zachować sprawiedliwą dyskrecję wobec prywatnego życia innych ludzi. Osoby odpowiedzialne za przekaz informacji powinny zachowywać właściwe proporcje między wymaganiami dobra wspólnego a poszanowaniem praw indywidualnych. Ingerencja środków społecznego przekazu w prywatne życie osób zaangażowanych w działalność polityczną lub publiczną powinna być potępiona, o ile narusza ich intymność i wolność." (KKK 2492) Kiedy mamy wątpliwość, czy można coś powiedzieć o bliźnim, należy się zastanowić nad tym, czy chcielibyśmy, aby ktoś powiedział to samo o nas, o naszej matce, ojcu, bracie, siostrze, przyjacielu. Zasada podana nam przez Chrystusa: „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!” (Mt 7,12), „pomaga rozpoznać w konkretnych sytuacjach, czy należy ujawnić prawdę temu, kto jej żąda, czy jej nie ujawniać.” (KKK 2510) Różne mogą być powody popełniania grzechu obmowy. Może do niego skłaniać pycha człowieka, który szuka różnych sposobów poniżenia bliźnich, by – przez zestawienie ze złem innych – urosnąć we własnych oczach lub w oczach otoczenia. Bardzo często obmowa rodzi się też z zazdrości. I tak np. rozgoryczenie na widok nowej sukienki koleżanki może wzbudzić potrzebę opowiadania innym o jej nieuczciwym zdobywaniu pieniędzy; dostrzeżenie nowego samochodu przed domem sąsiada skłania do opowiadania o jego dawnych przestępstwach; zauważenie sympatii, jaką młody człowiek otacza koleżankę, pobudza do opowiadania o jej wybuchowym temperamencie, który staje się powodem częstych kłótni z sąsiadami. Gniew, nienawiść, chęć zemszczenia się na kimś za jakieś doznane krzywdy rodzi wiele grzechów obmowy, np. komuś przypomina się, że sąsiadka wywołała niedawno awanturę, dlatego opowiada wszystkim o jej złośliwości; ktoś, kto został źle potraktowany przez przełożonego, mówi pracownikom o znanych tylko jemu jego nadużyciach finansowych. Modlitwa Jezu, który jesteś obecny w każdym człowieku, pomóż mi dostrzegać Ciebie w bliźnich. Naucz mnie widzieć w nich nie tylko wady, które same rzucają się w oczy, lecz także dobro, szlachetność oraz różne uzdolnienia. Naucz mnie również nie tylko zauważać dobre strony braci, ale także o nich mówić oraz pomagać im samym je odkrywać. Zbawicielu, który powiedziałeś: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”, pomóż mi nie zapominać o tych słowach, bym zdawał sobie sprawę, że wyjawiając bez potrzeby grzechy bliźnich, Ciebie samego krzywdzę. Strzeż Mnie, o Panie, przed pokusą poniżania lub dokuczania bliźnim przez obmawianie ich. Niech również gorycz zazdrości nie skłania mnie do wyjawiania cudzych błędów. Naucz mnie mówić tylko to, co przynosi innym pożytek, radość, rozwój duchowy, co im może pomóc w osiągnięciu wiecznego zbawienia. Amen. - Donosicielstwo Jest ono podobne do obmowy. Jednak wyjawienie kompromitujących jakąś osobę spraw dokonuje się przed przełożonym lub władzą społeczną. Czasami powiadomienie odpowiedniej władzy staje się koniecznością ze względu na dobro wspólne, np. ktoś donosi dyrektorowi szkoły, że nauczyciel deprawuje uczniów. Grzechem jest ujawnianie bez miłości, z egoistycznych powodów popełnionego przez kogoś zła, np. ktoś ambitny oskarża swojego kolegę przed przełożonym, aby zająć jego stanowisko. Czasami chęć przypodobania się skłania do oskarżania innych, np. dziecko skarży nauczycielce, że koledzy bili się na przerwie, bo chce się jej przypodobać; albo ktoś, chcąc pozyskać względy kierownika, informuje go, który pracownik najczęściej go krytykuje i obmawia. Donoszenie może mieć na celu zyskanie czegoś np. ktoś donosi na kolegę w pracy, aby objąć po nim kierownicze stanowisko. Również zazdrość może skłaniać do robienia złośliwych donosów, np. dlatego tylko, że koledze dobrze się powodzi, ktoś donosi o jego dawnych przestępstwach, aby wtrącić go do więzienia i zrujnować jego życie osobiste i rodzinne. Do podobnego postępowania może pobudzać także pragnienie zemszczenia się na kimś. Lenistwo oraz zamiłowanie do łatwego i przyjemnego stylu życia prowadzi nieraz do zdobywania pieniędzy przez donosicielstwo. Modlitwa Chryste, który wzywasz nas do wzajemnej służby, naucz nas, jak poświęcać się Tobie i bliźnim. Spraw, byśmy nigdy nie pragnęli zdobywać zaszczytów, korzyści materialnych ani czyichkolwiek względów kosztem innych osób. Strzeż nas przed krzywdzeniem braci dla zaspokojenia naszych egoistycznych pragnień władzy, pieniądza, znaczenia, panowania nad innymi, czy też łatwego życia. Przypominaj nam ustawicznie, Zbawicielu, że do prawdziwej wielkości nie dochodzi się kosztem innych, przemocą, gwałtem ani też przez zadawanie bólu i wyciskanie z ludzkich oczu łez, lecz tylko drogą bezinteresownego służenia Tobie i braciom. Amen. - Niepotrzebna krytyka Krytyka może przyjąć dwie formy. Pierwsza polega na wytknięciu niewłaściwości postępowania osobie popełniającej jakieś grzechy lub błędy. Druga forma to krytyczne omawianie przed innymi znanych im grzesznych lub błędnych sposobów czyjegoś postępowania, np. ktoś krytykuje sąsiada za jego pijaństwo przed osobą, która zna jego nałóg. Ta druga forma krytyki tym różni się od obmowy, że krytykując kogoś, omawia się znane wszystkim błędy, natomiast przy obmowie wyjawia się ułomności nie znane rozmówcy. Krytyka może być pożyteczna lub szkodliwa. Przynosi pożytek, o ile wypływa z miłości, czyli gdy zmierza do dobra osoby krytykowanej lub do jakiegoś dobra wspólnego, np. ktoś zwraca koledze uwagę, że jego postępowanie jest niewłaściwe, niezgodne z Ewangelią, gorszące otoczenie; albo ktoś krytycznie ocenia przed swoim przełożeniem jego postępowanie, gdyż przynosi ono szkodę przedsiębiorstwu. Istnieje szansa polepszenia czegoś, gdy krytycznie ocenia się jakieś błędne postępowanie przed osobą, która się go dopuszcza. Krytykowanie kogoś, ganienie go, zwracanie mu uwagi staje się grzeszne, gdy nie wypływa z miłości, lecz np. z pragnienia upokorzenia, wywyższenia siebie, dokuczenia komuś, zemszczenia się itp. Niewłaściwe jest też udzielanie komuś publicznej nagany wtedy, gdy miłość domaga się upomnienia brata w cztery oczy (por. Mt 18,15). Z tego też powodu istnieją słuszne granice publicznego krytykowania i osądzania kogoś przez środki społecznego przekazu (por. KKK 2497). Nadmierne upominanie, ganienie i krytykowanie, ciągle powtarzane – chociaż ktoś już dobrze zna swoje błędy, grzechy i słabości – może doprowadzić bliźniego do zniechęcenia, a więc utrudnić mu poprawę swego postępowania. Kiedy więc przewidujemy, że nasze krytykowanie lub upominanie kogoś może wywołać tylko zniechęcenie, lepiej pomóc mu przez modlitwę za niego lub ofiarowanie Bogu w jego intencji jakiegoś cierpienia. Krytykowanie kogoś przed innymi może być grzechem lub czynem moralnie dobrym w zależności od tego, czy prowadzi do jakiegoś dobra czy też je niszczy. Złem jest krytyczna ocena, która zamiast z miłości wypływa z nienawiści, z niechęci do kogoś, z pragnienia poniżenia go przed innymi itp. Grzeszna jest krytyka zrodzona różnych z egoistycznych motywów. Każda wada może pobudzać człowieka do bezowocnego krytykowania innych. I tak np. pyszny człowiek, chcąc udowodnić otoczeniu, że się na wszystkim zna, bez przerwy krytykuje wszystko; albo ktoś przedstawia jako szkodliwą słuszną obiektywnie decyzję przełożonego, gdyż godzi ona w jego interes osobisty. Niemoralna jest też krytyka wynikająca z zazdrości, np. ktoś krytykuje postępowanie kolegi, bo zazdrości mu jego inteligencji. Oburzenie i złość na nauczyciela, który postawił uczniowi złą ocenę, mogą skłonić go do krytycznych wypowiedzi na niego przed rodzicami; leniwy człowiek może krytycznie wyrażać się o swoich przełożonych za to, że nie wymagają od niego stałego wysiłku i rzetelnej pracy. Oczywiste jest, że nie pomógłby swoim pacjentom lekarz, który narzekałby tylko na ich dolegliwości zamiast przepisywać odpowiednie lekarstwa. Podobnie krytyczne słowa wypowiadane przed innymi zazwyczaj są trwonieniem czasu, gdyż niczego nie polepszają i nikomu nie pomagają. Krytykowanie wszystkiego najczęściej wywołuje tylko niepokój i zniechęcenie, a więc nie służy powiększaniu dobra. Tak więc krytyka, do której skłaniają człowieka jego wady, jest szkodliwa. Dobra natomiast jest ta krytyczna ocena, która wypływa z troski o człowieka, o jego dobro oraz o dobro wspólne, np. ktoś rozmawia ze swoim dzieckiem o znanym mu już z telewizji złym postępowaniu jakiegoś człowieka w tym celu, aby przestrzec je przed popełnianiem podobnych błędów w życiu i skłonić do modlitwy i ofiary za osobę dopuszczającą się złych czynów. Modlitwa Jezu Chryste, który przez swoje słowa szerzyłeś Twoje Królestwo na ziemi, pomóż mi mówić tylko to, co rozwija dobro w otoczeniu i we mnie. Strzeż mnie natomiast przed wypowiadaniem zbędnych słów, które niczego nie naprawiają, a przeciwnie, szerzą tylko rozgoryczenie i zniechęcenie. Broń mnie przed bezsensownym krytykanctwem wypływającym z pychy, chęci udowodnienia, że jestem mądrzejszy niż inni, z nadmiernej chciwości, z zazdrości, z chęci zemszczenia się na innych, z lenistwa. Niech moje usta, o Jezu, wypowiadają tylko takie krytyczne uwagi, których źródłem jest miłość, czyli chęć niesienia pomocy przez wyzwalanie człowieka, społeczności i całego świata z niewoli zła i grzechu. Pozwól mi pamiętać, Zbawicielu, że bezsensowna krytyka nie tylko niczego nie zmienia na lepsze, lecz przeciwnie, rodzi w sercach jedynie rozgoryczenie i zniechęcenie do twórczych wysiłków. Pomóż mi, Panie, abym przez krytykanctwo nie rozsiewał zgorzknienia w duszach braci. Daj mi głęboką wiarę w to, że modlitwa i ponoszenie ofiar z miłości do Ciebie i bliźnich bardziej zmieniają świat niż krytykowanie wszystkiego. Udziel mi sił, abym – zamiast dużo mówić i krytykować innych – angażował się więcej z radością i spokojem ducha w przemienianie świata oraz w wyzwalanie go z różnych form zła, które tak mnie wszędzie drażni. Uczyń mnie, Chryste, Twoim gorliwym współpracownikiem w odnawianiu świata. Amen. - Kpina, ironia i ośmieszanie Grzechem przeciwko ósmemu przykazaniu jest również ironia, „która zmierza do poniżenia kogoś przez ośmieszanie w sposób nieprzychylny pewnego aspektu jego postępowania.” (KKK 2481) Ironiczne, kpiące i pogardliwe traktowanie bliźniego może przyjąć jedną z trzech form: poniżające zwracanie się do kogoś bez świadków, ośmieszanie kogoś w obecności innych, lekceważące wyrażanie się o kimś przed innymi. Każda z tych form ironii jest grzeszna, godzi bowiem w godność człowieka, stanowi zaprzeczenie miłości. Grzeszna drwina może dotyczyć ułomności fizycznych, których nie można zmienić, np. wyglądu, jąkania się, seplenienia. Może też dotyczyć braków intelektualnych, moralnych itp. Ośmieszanie w celu poniżenia jest grzechem. To bowiem, co mówimy, ma wypływać z miłości i mieć na celu doprowadzenie do jakiegoś dobra. Ironia natomiast wyraża pogardę wobec kogoś, ujawnia lekceważące traktowanie bliźniego. Bardzo przykre i raniące jest zwłaszcza publiczne ośmieszanie kogoś. Równie przykre może być wyśmiewanie się ze sposobu mówienia bliźniego, z używanego przez niego dialektu, a także drwienie z jego potknięć językowych lub umyślne wypaczanie ich sensu w celu ośmieszenia, poniżenia i upokorzenia go. Takie poniżające formy traktowania ranią człowieka, rodzą w nim różne lęki i obawy utrudniające nawiązanie kontaktu. Ośmieszony człowiek może bać się coś powiedzieć z obawy przed nową drwiną, przed wyśmianiem jego poglądów czy sposobu mówienia, np. dialektu, którym się posługuje. Drwina może dotyczyć nie tylko braków człowieka. Nieraz celem kpin stają się dobre cechy, takie jak prawość, świętość i czystość. I tak np. ktoś pogardliwie nazywa pobożnego człowieka „świętoszkiem”, hojnego - „lekkomyślnym”, pełnego poświęcenia - „naiwnym”, zachowującego czystość - „niewiniątkiem”, walczącego z alkoholizmem - „fanatykiem” itp. Ten bardzo szkodliwy rodzaj pogardliwego traktowania dobrych ludzi może wypływać z zazdrości, np. gdy ktoś – czując, że nie dorównuje pod jakimś względem bliźniemu – umniejsza jego zdolności lub wyśmiewa jego zalety. Uciekanie się do ośmieszania lub poniżania bliźniego może być czasem wybiegiem stosowanym przez kogoś, kto nie potrafi rozsądnymi i rzetelnymi argumentami obronić swego zdania lub odpowiedzieć na postawione pytanie lub wysuwany zarzut. I tak np. nie znajdując żadnej rozsądnej odpowiedzi, ktoś mówi: „Z nieukiem nie będę rozmawiał”, „Naucz się najpierw wychowywać swoje dzieci, a potem będziesz mnie pouczać”. Albo też ktoś, nie potrafiąc odpowiedzieć na zarzut bliźniego, wyśmiewa jego niezręcznie sformułowane zdanie, jąkanie się, jego błędy językowe i mówi coś w rodzaju: „Naucz się najpierw mówić po polsku, a potem pogadamy”. - Wulgarne poniżanie bliźnich Ubliża godności człowieka odnoszenie się do niego w sposób ordynarny, wulgarny lub takie mówienie o nim przed innymi. Odnoszenie do człowieka wulgarnych słów o zabarwieniu seksualnym wyraża dodatkowo jeszcze pogardą dla ludzkiej natury, dla spraw płci itp. Język, który ma być na usługach dobra, prawdy i miłości, nie powinien kalać się wyrażeniami wulgarnymi i przykrymi dla innych. Przyczyną obraźliwego traktowania bliźnich, obrzucania ich ordynarnymi epitetami może być gniew. W złości człowiek potrafi wypowiadać słowa zadające ból, przekleństwa poniżające drugiego, przezwiska, wulgarne słowa itp. Pod wpływem gniewu zanika uprzejmość i ktoś – zamiast traktować bliźnich z uśmiechem i życzliwością – odnosi się do nich niegrzecznie, pogardliwie, grubiańsko, lekceważąco, a nawet ordynarnie. - Skłanianie do zła pochlebstwami Namawianie do grzechu to niewłaściwy sposób posługiwania się darem mowy. Jedną z form nakłaniania do zła może być pochlebstwo. "Należy potępić wszelkie słowa lub postawy, które przez komplementy, pochlebstwo lub służalczość zachęcają i utwierdzają drugiego człowieka w złośliwych czynach i w przewrotności jego postępowania. Pochlebstwo stanowi poważne przewinienie, jeżeli przyczynia się do powstania wad lub grzechów ciężkich. Pragnienie wyświadczenia przysługi lub przyjaźń nie usprawiedliwiają dwuznaczności języka. Pochlebstwo jest grzechem powszednim, gdy zmierza jedynie do bycia miłym, uniknięcia zła, zaradzenia potrzebie, otrzymania uprawnionych korzyści." (KKK 2480) - Lekkomyślne przyrzekanie Ósme przykazanie zakazuje przyrzekania czegoś z intencją niespełnienia obietnicy. Takie przyrzeczenie byłoby pewną formą kłamstwa. Przyrzeczenia złożone Bogu i człowiekowi powinny być szczere i należy je spełnić, zwłaszcza gdy zostały złożone w imię Boże i pod przysięgą (por. KKK 2147; 2152). Różne mogą być przyczyny niedotrzymywania swoich przyrzeczeń. Jednym z powodów jest to, że ktoś obiecuje rzeczy niemożliwe do spełnienia, np. ktoś przyrzeka, że co tydzień będzie odbywać pielgrzymkę do jakiegoś sanktuarium, albo też – że dzień i noc będzie bez snu czuwał przy swojej chorej żonie. Spełnienie rzeczy, które przekraczają możliwości danego człowieka, jest oczywiście nierealne, dlatego nie należy ich przyrzekać. Jednak nieraz nie są spełniane obietnice, które można wypełnić. Każda wada może sprawić, że nie dotrzymuje się danego słowa, chociaż można to wykonać. I tak np. ktoś tak się obraził na osobę, której coś przyrzekł, że nie spełnił danego jej słowa; człowiek lubiący dobrze zjeść i wypić, zamiast zrealizować daną obietnicę, woli skorzystać z zaproszenia na dobry obiad. Nieczystość może doprowadzić do grzechu cudzołóstwa, który jest złamaniem przysięgi wierności małżeńskiej. Zazdrosny człowiek może się rozmyślić i nie załatwić obiecanej komuś dobrej pracy, bo nie chce, by ktoś mu dorównał bogactwem. Kiedy ktoś uświadomi sobie, że spełnienie danej obietnicy wiąże się z kosztami, może z powodu chciwości nie dotrzymać danego słowa. Częste lenistwo utrudnia spełnianie danego słowa, np. ktoś przyrzekł przyjść na umówione zebranie, nie zrobił jednak tego, gdyż z powodu deszczu nie chciało mu się opuścić domu. Czasami jednak ktoś ma pragnienie spełniania swoich obietnic, jednak przyrzeka lekkomyślnie coś, czego – pomimo najszczerszych chęci – nie będzie w stanie spełnić. Składanie takich obietnic jest również niemoralne, zwłaszcza wtedy gdy naraża kogoś na jakieś poważne straty. Różne są przyczyny lekkomyślnego przyrzekania. Może się ono rodzić z braku realnej oceny siebie i różnych ograniczeń. Człowiek, któremu wydaje się, że potrafi wszystko załatwić, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, że nigdy o niczym nie zapomina, z łatwością daje obietnice, z których nie potrafi się potem wywiązać. Np. ktoś tak jest przekonany o swoich wyjątkowych zdolnościach organizatorskich, że przyrzeka z dnia na dzień zorganizowanie dla bardzo dużej ilości osób pobytu w jakimś atrakcyjnym miejscu wypoczynkowym, co w danych warunkach jest zupełnie niemożliwe. Niektórzy ludzie przyrzekają wszystko, aby swoją odmową nie sprawić drugiemu przykrości, np. ktoś obiecuje chorej osobie, że ją odwiedzi, chociaż wie o konieczności innej ważnej wizyty w tym samym czasie. Przez to – choć niby nie chce sprawić przykrości – narazi chorą osobę na niepotrzebne oczekiwanie i rozczarowanie. Ktoś inny, aby sprawić drugiemu radość, zapewnia go, że będzie się bez przerwy modlił w jego intencji. Również w emocjonalnym uniesieniu człowiek może dawać obietnice, których potem nie potrafi spełnić, np. obiecuje poznanej na wakacjach osobie, że będzie do niej często pisał listy – czego zwykle, z powodu swojego lenistwa, nie czyni – że nigdy o niej nie zapomni itp. Pod wpływem uczucia lub nawet namiętności może się zdarzyć, że ktoś przyrzeka drugiej osobie małżeństwo. Herod w uniesieniu emocjonalnym przyrzekł Herodiadzie spełnić każde jej życzenie, co doprowadziło do śmierci św. Jana Chrzciciela (por. Mt 14,7-11) Modlitwa Chryste, który jesteś wypełnieniem wszystkich obietnic Bożych, danych człowiekowi, naucz nas wierności danemu przez nas słowu. Spraw łaskawie, abyśmy odznaczali się roztropnością i umieli realnie ocenić swoje możliwości, kiedy coś innym obiecujemy. Strzeż nas przed dawaniem próżnych zapewnień, przed przyrzekaniem rzeczy niemożliwych do zrealizowania. Wzmocnij naszą wolę, wszechmocny Panie, abyśmy pokonując lenistwo oraz inne przeszkody, wypełniali przyrzeczenia złożone Tobie oraz bliźnim. Naucz nas tak wiernie wypełniać dane przyrzeczenia, jak Ty wytrwale urzeczywistniasz Twoje obietnice. Amen. - Chwalenie siebie samego „Próżność lub samochwalstwo stanowią grzech przeciw prawdzie.” (KKK 2481) Niektóre zarozumiałe osoby nie potrafią oprzeć się pokusie, by mówić o swojej wielkości, zaletach, wyjątkowych wyczynach, o swojej inteligencji, sukcesach, powodzeniu itp. Chwalenie siebie nie musi być kłamstwem, jednak jest grzechem, bo nie wyraża miłości. Wychwalanie siebie nie wypływa z chęci dawania, ubogacania i uszczęśliwiania innych, lecz z pragnienia doznawania przyjemności, z chęci zainteresowania innych swoją osobą. Jeszcze gorszą formą samochwalstwa jest opowiadanie o sobie rzeczy nieprawdziwych, aby wzbudzić większy podziw, albo dodawanie do prawdziwych faktów szczegółów fałszywych, np. dla większego podkreślenia swojej odwagi, inteligencji itp. Pewną formą chwalenia się może być nawet zbytnie podkreślanie w wypowiedziach swojego „ja”, np. ktoś często używa sformułowań: „moim zdaniem”, „ja uważam”. Subtelny sposób przechwalania się polega na posługiwaniu się wyszukanym sposobem wyrażania się, używaniu obcych słów w celu zaznaczenia swojej inteligencji i wykształcenia albo też – w celu upokorzenia bliźniego, dania mu do zrozumienia, że nam nie dorównuje. - Zabieranie czasu swoim mówieniem Mówienia nie można traktować egoistycznie jako jednej z form sprawiania sobie przyjemności. Kiedy coś mówimy, to albo ubogacamy drugiego człowieka, albo zabieramy mu czas, który mógłby wykorzystać bardziej owocnie. - Brak koniecznej ciszy Zbędnymi i nieużytecznymi słowami są te, które wypowiadamy wtedy, gdy z jakichś ważnych powodów wymagane jest milczenie i cisza. Tego milczenia może wymagać nieraz miłość do człowieka, np. aby nie przeszkadzać mu w spoczynku. Trzeba nieraz zamilknąć i nie odzywać się, aby nie ranić i nie zniechęcać do dobra swoimi uwagami drugiego człowieka. Zbędne jest wypowiadanie swojego zdania na jakiś temat, jeśli nie wyniknie z tego żadne dobro, a jedynie wywoła to kłótnię lub sprawi bliźniemu przykrość. Lepiej też zamilknąć niż obmawiać innych lub bez potrzeby wyrażać swoje krytyczne uwagi. Zwłaszcza skłonne do gadulstwa osoby powinny zmusić się w wielu wypadkach do milczenia, aby dać swoim bliźnim okazję do mówienia. Konieczność milczenia wynika nieraz z dobrze rozumianej miłości do siebie, aby np. nie skompromitować się, nie narazić na zniesławienie itp. Zachowanie ciszy i milczenia może też wynikać z miłości do Boga, aby móc prowadzić z Nim modlitewną rozmowę. Nie ma autentycznej modlitwy bez ciszy i milczenia, dlatego z potrzeby rozmawiania z Bogiem nieraz trzeba zamilknąć i nie prowadzić zbędnych rozmów z ludźmi. - Niebezpieczeństwo gadulstwa Łatwość wysławiania się i umiejętność prowadzenia rozmów nie jest wadą i może być wykorzystywania dla dobra innych np. udzielania rad, podnoszenia na duchu ludzi zniechęconych, osamotnionych itp. Skłonność do gadatliwości może jednak narażać na grzechy języka, zwłaszcza na obmowy, na mówienie dla własnej przyjemności, dla zaspokajania swoich egoistycznych pragnień, bez troski o dobro słuchacza. Zbytnia gadatliwość może być też oznaką różnych wad, dlatego warto się zastanawiać, o czym najczęściej mówimy i dlaczego mówimy, jakie dobro pragniemy osiągnąć przez wypowiadane słowa. Do gadulstwa może skłaniać pycha. I tak np. człowiek przekonany o swej wiedzy i znajomości wszystkich spraw, wypowiada się na każdy temat, choć nie zawsze jest kompetentny. Pyszne osoby w dyskusjach są przemądrzałe, gadatliwe, narzucające innym swoje zdanie. Władcze osoby wypowiadają się nieraz jako pierwsze, aby narzucić swój ulubiony temat innym lub jako ostatnie, aby wyprostować wszystkie „głupie i niedorzeczne” – ich zdaniem – wypowiedzi. Płynąca z pychy pewność siebie przejawia się nie tylko w częstym wypowiadaniu się, ale i w bardzo długim mówieniu, w autorytatywnym tonie. Ten sposób wyrażania się często onieśmiela osoby lękliwe i nieśmiałe, dlatego też nie potrafią się one wypowiadać swobodnie w obecności ludzi pewnych siebie. Osoby mówiące wiele mogą mieć trudność z uważnym słuchaniem innych. Tę trudność umacnia jeszcze bardziej pycha, która pomniejsza wartość cudzych poglądów i wypowiedzi. Brak zainteresowania wypowiedziami rozmówców może się ujawniać albo w całkowitym niesłuchaniu ich, albo w przerywaniu im ich wypowiedzi, albo w zmienianiu poruszanego przez nich tematu. Pyszny człowiek sprawia wrażenie, jakby nie słyszał słów wypowiadanych przez rozmówcę, nawet jeśli jest to wyraźne pytanie skierowane do niego. Pycha może uniemożliwić dyskusję i wymianę poglądów, skłaniając do upartego trwania przy swoim zdaniu. Człowiekowi pysznemu nie zależy na dojściu do prawdy, lecz na wykazaniu, że ma rację, dlatego często mówi wiele, a mało słucha. Osoba pyszna, nawet jeśli zgodzi się wewnętrznie z czyimiś poglądami, często nie okazuje tego na zewnątrz i nadal broni swojego stanowiska. Wielością słów próbuje zastąpić brak odpowiednich argumentów. Osoba taka uważa za niedopuszczalne wycofanie się z dyskusji, przyznanie do błędu itp. Gadulstwo może się też rodzić z przeświadczenia mówiącego człowieka, że wszyscy zawsze chętnie go słuchają, bo zawsze mówi coś ciekawego. Oprócz pychy także inne wady mogą być przyczyną gadulstwa, np. lenistwo, gdy ktoś zamiast pracować, spędza czas na rozmowach; nieczystość, gdy ktoś uwodzi drugą osobę wypowiadaniem wielu komplementów; gniew, kiedy ktoś uniesiony złością bez przerwy na wszystko narzeka; chciwość, gdy ktoś swymi licznym słowami usiłuje pozyskać kogoś, aby zrobić interes itp. Modlitwa Jezu, Odwieczne Słowo Boże, to, co mówiłeś, budziło wiarę, niosło zbawienie, wyzwalało człowieka z niewoli zła i grzechu. Ty, Panie, przekazywałeś słowa dające życie. Pomóż nam wypowiadać tylko to, co rozwija drugiego człowieka i nas samych. Strzeż nas przed gadulstwem w życiu i na modlitwie. Spraw, byśmy umieli uważnie słuchać Ciebie i braci. Obyśmy nigdy nie lekceważyli ani nie pogardzali słowami innych. Naucz nas uważnie słuchać bliźnich. Jezu, który umiałeś mówić i słuchać. Broń nas przed wypływającym z pychy gadulstwem. Spraw, abyśmy nie przechwalali się naszymi słowami, nie podkreślali swojego „ja”, swoich zalet i osiągnięć. Niech Twoja łaska, Panie, pomoże nam szukać w dyskusjach prawdy, a nie własnego triumfu. Daj nam tyle pokory, abyśmy umieli ustąpić innym, kiedy nie mamy racji. Wszczep w nas miłość do prawdy zamiast pragnienia odnoszenia sukcesów w dyskusjach. Pomóż nam zrozumieć, że czasami – przez nasz brak delikatności, przez zbyt gniewliwy, surowy i autorytatywny ton, przez narzucanie swojego zdania, przez niedopuszczanie kogoś do głosu – onieśmielamy bliźnich i utrudniamy im swobodne wypowiadanie swojego zdania. Jezu Chryste, niech nasze słowa i słuchanie wyrażają wielki szacunek do drugiego człowieka, do jego poglądów, odrębności, oryginalności, do wypowiadanych słów. Niech szacunek do ludzkiej osoby nie będzie dla nas jedynie wzniosłym hasłem, lecz postawą przejawiającą się między innymi w uważnym słuchaniu. Maryjo, słuchająca Pana Służebnico, która rozważałaś z uwagą i skupieniem każde usłyszane słowo, naucz nas słuchać Boga i ludzi tak, jak Ty. Amen. c) Odpowiedzialność przed Bogiem za każde słowo Chrystus zwrócił uwagę na odpowiedzialność za każde nasze słowo. Powiedział: „Z każdego bezużytecznego słowa, które wypowiedzą ludzie, zdadzą sprawę w dzień sądu. Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony.” (Mt 12,36-37) Dar mowy jest wielkim uzdolnieniem, które udziela możliwości czynienia wielkiego dobra. Słowem można podnosić na duchu, przekazywać prawdę, Ewangelię, dzielić się swoim doświadczeniem w celu udzielenia pomocy. Jeśli jednak język stanie na usługach nienawiści i szukania własnej korzyści, wówczas mowa ludzka wyrządza innym wiele zła. Wszystkie grzechy główne mogą stać się przyczyną licznych form zła, wywołanego nieodpowiedzialnym używaniem daru mowy. Przed grzesznym posługiwaniem się językiem powinno przestrzegać każdego z nas ostrzeżenie Chrystusa, że będziemy osądzeni z każdego bezużytecznego słowa (por. Mt 12,36-37). Z naszych słów będziemy musieli się w przyszłości rozliczyć na sądzie przed Bogiem. D. Konieczność naprawienia krzywd wyrządzonych słowem Miłość nakazuje naprawić krzywdy wyrządzone językiem. Szczególnie domaga się odwołania oszczerstw i fałszywych oskarżeń. „Wszelkie wykroczenie przeciw sprawiedliwości i prawdzie nakłada obowiązek naprawienia krzywd, nawet jeśli jego sprawca otrzymał przebaczenie. Jeśli jest rzeczą niemożliwą naprawienie szkody publicznie, należy to zrobić w sposób ukryty; jeśli ten, kto doznał krzywdy, nie może zostać wynagrodzony bezpośrednio, powinien otrzymać zadośćuczynienie moralne w imię miłości. Obowiązek naprawienia krzywd dotyczy również przewinień popełnionych wobec dobrego imienia drugiego człowieka. Naprawienie krzywd – moralne, a niekiedy materialne – powinno być ocenione na miarę wyrządzonej szkody. Jest ono obowiązkiem sumienia." (KKK 2487)